Teksty

Wiesz czy co

taki ot już źrzeb
taka ot już - dola!
kto sam się nie strzegł
temu cudza wola

Jestli Czelustka nić
w Przędzę Tysięcy Żyć
do woli Dodoli pleciona ręką,
by było to co ma być,
by lśnił święty czas jak ma lśnić,
a niewoli niedoli czas był męką?
Czy to Wieszczycy znak,
czy mowa jej pojęta wspak
swawoli i w chocholi tan tak nie w tempo
wkracza krzywo jak rak,
gubiąc powietrza smak?
Brak soli w złej roli stawia ziemi tętno.

taki ot już źrzeb
taka ot już - dola!
kto sam się nie strzegł
temu cudza wola

Ile to może trwać
żeby tak w miejscu stać
bezwolnie, niezdolni wciąż zaplątani w senność?
Jak może bez przerwy nas
jak ziemia korzenie przez cały czas
kąkoli w niewoli trzymać codzienność?
Chyba nie chcę już spać, muszę
z codzienności się rwać, tuszę,
że zaboli lecz wyzwoli lub skończy się udręką.
Brać czas póki staje szans,
a może świadomość gwiazd
powoli ukoi kłam zada lękom.

powoli ukoi kłam zada lękom
powoli ukoi kłam zada lękom
powoli ukoi kłam zada lękom
powoli ukoi kłam zada lękom

taki ot już źrzeb
taka ot już - dola!
kto sam się nie strzegł
temu cudza wola

GPS

chyba się zgubiłem
znów
nie wiadomo dokąd iść

przepraszam, w jakim kierunku święta góra?
bo ja najwyraźniej zbłądziłem akurat
zgubiłem azymut horyzont zamknęli w murach
a na myśl że tam nie dotrę aż cierpnie mi skóra
przepraszam, ja tak pytam o drogę
mapy nie zabrałem i sam trafić nie mogę
możliwe że idę tam gdzie Swarka pożogę
sieje a Kręćce wichurę i trwogę

to błąd w świadomości czy coś w ten deseń
oś o to się prosi bym jej szukał z gpsem

czy to wrog mi wrogi znów plącze mi nogi
bym nie znalazł drogi choć jestem o krok?
czy podrzuca kłodę bym z człowieczym rodem
nie szedł na ugodę ten wrogi mi wrog?


chyba się zgubiłem
znów
nie wiadomo dokąd iść

przepraszam, ja nie do końca rozumiem
czy jest ktokolwiek kto mi wskaże kierunek
czy może ktoś z kompasem podzieli się swym czasem
albo znajdzie inny ratunek
przepraszam, ja sam się srodze zawodzę
że chodzę w te miejsca gdzie mi nie po drodze
a witam te drogi bo na nowo się rodzę
jak strażnik wita poranki jak niewyspany noce

to błąd w świadomości czy coś w ten deseń
oś o to się prosi bym jej szukał z gpsem

panie kierowco, za tamtą wyobraźnią
gońmy ją szybko, ucieka zbyt raźno
panie kierowco, w stronę tamtego świata
oni tam my tu a między nami lata
panie kierowco gazu w stronę korzeni
przecież my nie jesteśmy zmyśleni
panie kierowco, co znaczy "nie poradzę"?
wyłącz pan taksometr za postój nie płacę

Lelek

w centrum miasta nad kamienicą
fruwa ladaco i coraz weselej
śpiewa jakby właśnie ulicą
szli żałobnicy z twarzami w popiele

żegnając tego któremu nic to
którego lico bielej i bielej
jak rozlane mleko trujące jak blekot
złowróżbny klekot lele i lelele

los na loterii, konkurs audiotele
następny z serii a jest jeszcze wiele
ludzkiej fraterni kto następnym celem
w kółko i w kółko lele i lelele

le le le
wstrętne ptaszysko
śpiewa tak wysoko
lata tak nisko

le le le
znowu coś prysło
kolejny rozkaz
z szeregu wystąp

le le le
gramy w kij z Wisłą
ja nie znam zasad
a on gra nieczysto

le le le
żegnaj się z iskrą
nie ma już nic
choć jest jeszcze wszystko

los na loterii konkurs audiotele
następny z serii a jest jeszcze wiele
ludzkiej fraterni kto następnym celem
w kółko i w kółko lele i lelele

lulek pokrzyk cierpka tarnina
lulek pokrzyk cierpka tarnina
lulek pokrzyk cierpka tarnina
lećże wreszcie precz nas tu ni ma

Koleiny

Idzie Prosiniec niepowstrzymany
Z roku na rok - trasą tą samą…
Nie mamy wpływu dzisiaj na zmiany
Których już dawno dokonano.

Rozsypały mi się słowa – małe wspomnień magazyny
Podpalono jeszcze kiedy brak mi było tchu.
By zagasić pożar w ustach niedobory śliny,
Słowa obce funkcjonują ledwie na poziomie snu…
Wznoszą się ku niebu dawne pióropusze dymu,
Rozwiewa je ręka tego, co zawłaszcza słowo „duch”,
Wiszą w górze groźnie niby memento sterczyny
Miasto dawno zapomniało, jaki kolor mchu.
Grafit, czerwień, czerń? Warkot żłobi koleiny,
Gdzie był kiedyś ogień, dziś pozostał chłód.
Tu spalona ziemia w miejscu wypalonej gliny,
A asfalt przejął miejsce cennych wtedy dróg.
Obce już te drogi, od lat nimi nie chodzimy,
Wznieść byśmy się chcieli – coraz bliżsi dnu.
Pichcę durny wywar z lulka, pokrzyku, tarniny
Nie znając celu, składu i koniecznej gry słów.

Idzie Prosiniec niepowstrzymany,
Z roku na rok – trasą tą sama…

Za późno, za późno, już ciut za daleko,
Do odtworzenia wyłącznie kształt chat,
Po nas zostanie tylko żelbeton
I niedopałki wokół przystankowych wiat…
Cykl jeden z, etap przejściowy,
gotowy jestem pogodzić się z faktem,
który mieszka sobie gdzieś z tyłu głowy
my też jesteśmy przejściowym etapem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz